Konsumpcjonizm jest dziś raczej postrzegany negatywnie, nawet jeśli sami jesteśmy w nim zatopieni po uszy. Nadmierna konsumpcja i kupowanie tego, czego wcale nie potrzebujemy, dla wielu z nas jest codziennym utrapieniem, z którego nie jesteśmy w stanie zrezygnować. Wiąże się to nierozerwalnie z wolnym rynkiem, który zarabia na tym, że nie jesteśmy w stanie się opanować i kupujemy zdecydowanie za dużo.
Konsument na wolnym rynku
Wolny rynek jest dla konsumenta idealny. Daje nam dokładnie to, czego potrzebujemy i to najszybciej, jak to możliwe. Dzięki temu każdy zakup możemy zrobić za pomocą kilku kliknięć, a towar zostanie nam dostarczony pod dom. To zachęca nas do kupowania. Gdyby wyprawa do sklepu była ciężka i musielibyśmy za każdym razem odbyć ją fizyczne, zapewne kupowaliśmy mniej. Wolny rynek jednak cały czas szuka dla nas wygodnych rozwiązań, dzięki którym konsumenci nie muszą marnować czasu na stanie w kolejkach czy łapanie sprzedawcy i pytanie, gdzie przełożyli groszek albo pieczywo. Przykładem są zakupy internetowe, w których produkty dostarczane są pod drzwi klienta. Dokładnie ten model biznesowy sklepu przedstawiony jest na stronie www.wysylkowa.pl.
Wolny rynek jednak nie jest bezinteresowny. Daje nam ułatwienia, ale w zamian żąda, abyśmy robili zakupy coraz częściej. Zaczyna szczególnie interesować się osobami, które są gotowe wydać wszystko, co zarobią, na luksusowe dobra, których produkcja jest tania i masowa. Konsumpcjonizm rodzi się więc jako odpowiedź na wołanie wolnego rynku do konsumenta. Dostaliśmy tyle możliwości i udogodnień, teraz czas z nich skorzystać, chociażby po to, żeby je wypróbować. No i próbujemy, a jeśli nam się spodoba, to korzystamy z danego rozwiązania coraz częściej i wpadamy w sprytnie zastawioną na nas pułapkę.
Brak zakupów to zaprzepaszczenie szansy?
Niestety duchy przeszłości wciąż gdzieś w nas są. Mamy irracjonalne przeczucie, że jeśli czegoś nie kupimy, to może zniknąć i już nigdy nie uzyskamy do tego dostępu. Trzeba się jednak zastanowić, czy taki dostęp jest nam w ogóle potrzebny. Po co kupować coś, czego nigdy nie użyjemy. Poza tym szansa, że coś zniknie z rynku, jest minimalna, a nawet jeśli tak się stanie, to szybko pojawi się jego zamiennik. Mimo że to wiemy, wolimy się zabezpieczyć albo zrobić sobie przyjemność nowym prezentem. A wolny rynek tylko zaciera ręce, bo widzi, że jesteśmy idealnym klientem, którego dla siebie przygotował.